CROYDON - DALEKO OD ŻYCIA

CROYDON – DALEKO OD ŻYCIA
Owalna twarz z głęboko osadzonymi, zielonymi oczyma nie należała do atrakcyjnych. Spod skąpej spódnicy wysuwały się zgrabne, długie nogi. Siedzący blisko, zbyt blisko tych szpiczastych kolan, Hindus powracał do nich spojrzeniem. Zupełnie, jakby bał się zapomnieć o ich bytności.
Ze złością spoglądała na Ewę, sączącą już kolejnego drinka. Zachowywała się tak, jakby zupełnie zapomniała, w jakim celu tu przyjechały. Dom nie podobał się jej zupełnie. Czuła wściekłość na Łysego, że zaproponował jej wynajęcie pokoju razem z Ewą.
- Nie potrafię bez niego żyć- Bredziła po angielsku.
- A twój mąż. Nie domyśla się niczego? – Hindus wyglądał na zainteresowanego historią kochanków.
- Zaciągnęliśmy razem kredyt w banku na nasz dom. To może się źle skończyć - Nie to, że jej nie lubiła, miała do niej obrzydzenie. Nudziła ją ta historia i najważniejsze, była niewyspana, a jutro czekała ją znowu pobudka o trzeciej nad ranem. Zegar wskazywał 21. Londyńskie noce nie należały do najprzyjemniejszych. Ciągnęło po rajtuzach – przypomniała sobie określenie Łysego.
Jesienne chłody stawały się co raz bardziej odczuwalne.
Z dwojga złego wolałaby już marznąć, niż siedzieć w tym hinduskim przybytku, wypełnionym fetorem przypraw i słuchać nudnej opowieści miłosnej, snutej przez Ewę.
Czuła, że eksploduje. Miała dość.
- Chyba rozumiesz, że płacimy po połowie?- Zapytała ją, podczas oglądania pokoju.
- To chyba jasne-
- Chciałabym, aby wszystko było zrozumiałe. Raz na jakiś czas spotykam się z moim arabskim przyjacielem, dobrze by było, abyś udostępniła nam pokój.
Wiesz będę potrzebować chwil tylko z nim- Patrzyła na nią, tym swoim idiotycznym spojrzeniem. Nie podjęła jeszcze decyzji i nie miała zamiaru z niczym się zgadzać. Wracały do salonu.
- On nawet ze mną do kościoła chodzi-
- Katolickiego? - Hindus jakby nie dowierzał.
- Tak na Balham- Sarkazm pchał się jej na czubek języka. Nie chciała być niemiła. Pomyślała tylko, że pewnie z arabskim kochankiem modlą się o zdrowie dla katolickiego męża. Najchętniej podniosłaby dupsko z fotela i ruszyła do wyjścia. To nie było takie proste. Przyjechała tu z Ewą i była na nią skazana. Nosz kurna, nie wstanie jutro i Włodziu będzie gotów ją wyrzucić.
W tym kiblowym fachu nie ma ludzi niezastąpionych, a z jej niewyparzoną gębą, zawsze łatwiej o zastępstwo. Powinna się pilnować, zwłaszcza po tym, jak Włodek przyjął do pracy dwie pięćdziesiątki. Na jej oko były przemiłe. Gdyby miód skapywał po plecach, wylizałyby mu cały tył…
Po angielsku nie mówiły wcale, mimo że mieszkały w Londynie już od dwóch lat. Takich ludzi potrzebował Włodek. Miała świadomość, iż póki nie zda egzaminów i nie podpisze kontraktu w pracy na kuchni, powinna milczeć niczym grób… Tymczasem, Włodek bezczelnie wykorzystywał sytuację i z premedytacją opóźniał przelewy. Był jej krewny około 100 funtów.
Chciało jej się spać. Właśnie po raz kolejny wyłączyła się z rozmowy. Zbierali się do wyjścia i na czałe szczęście- pomyślała z uczuciem ulgi. Na wspomnienie łóżka, wszystko inne traciło sens.
Przeżyła ponad godzinną podróż na Mitcham. Wolałaby nigdy nie spotkać Ewy. Nawet nie miała siły na złość i gniew. Mogliby dać jej wreszcie święty spokój i pozwolić jej się wyspać. To nie było takie proste, przynajmniej dla niektórych z tego domu...
- I ??? – Łysy wyglądał tak, jakby na nic nie czekał, tylko na to, aby zamęczać ją pytaniami. Zawsze myślała, że tylko Zombi nie odczuwa potrzeby snu...
- Jeszcze nie dałyśmy konkretnej odpowiedzi-
- Jak to??- Anna nie kryła niezadowolenia.
- Hindus chce 110 funtów. A Ewa myśli dzielić ze mną pokój-
- Nie przypadła ci do gustu ???? - Wreszcie ktoś próbował ją zrozumieć.
Zawsze wiedziała, że kto, jak kto, ale Łysy jej nie zawiedzie...
- Ewa chce tam mieszkać sama, czy z kochankiem???? - Spojrzała zaskoczona na Annę. Czyżby już wszyscy o tym wiedzieli?
- Zapytaj ją – Zdała sobie sprawę, że jej odpowiedź w tych okolicznościach,
zakrawała na bezczelność. Była zmęczona i nie miała ochoty na rozmowę,
a tym bardziej rozkminianie romansu kogoś zupełnie jej obcego.
- Chciałabym się położyć – Zwróciła swoje błagalne spojrzenie w stronę Łysego. Zostali sami na dole.
- Nie musisz tam mieszkać. - Zaskoczył ją tym stwierdzeniem. W gruncie rzeczy zawsze wiedziała, że przynajmniej próbuje zrozumieć jej położenie.
-Przecież widzę, że ci to zupełnie nie odpowiada.
- Dziękuję Łysy-
-Dzisiaj dzwonił do nas brat Anny. Wyjeżdżają na wczasy do Hiszpanii. Potrzebują niani.
W domu pozostawiają psa Asterixa. Dom znajduje się na Croydon. Za nic nie płacisz, a w tym czasie rozejrzę się za czymś docelowym -
- Dopiszemy to do mojego CV – Uśmiechnęła się.
Tego wieczora, była po raz pierwszy szczerze rozbawiona…





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty