ZAWSZE NIE ZNACZY NIESKOŃCZONOŚĆ

Piła kawę na stojąco. Trudno jej było oprzeć się wrażeniu euforii. Wszystko dookoła ją cieszyło.
- Nawet się nie położysz? - Łysy nie przerywając dokarmiania Sandry, skierował w jej stronę pytanie.
- Nie ma sensu. Pospaceruję chwilę po Wimbledonie-
Słońce tak cudnie świeciło, a lipcowa aura kładła się nad Londynem uczuciem niekończącej się radości. Jajko na twardo przybrudziło usta księżniczki. Przetarła je serwetką, patrząc w jej niebieskie oczy. Obie były szczęśliwe. Odkładała szklankę do zlewu. Odgłosy dochodzące z poddasza, świadczyły o fakcie, iż za krótką chwilę zejdzie na śniadanie Anna.
- Będę się zbierać-
- A ty co tak szybko wychodzisz???? Przecież umówiłyście się za dwie godziny. Masz mnóstwo czasu.
Myślałam, że wypijemy razem kawę-
- Zaspałaś – Uśmiechnęła się w jej stronę.
Zaczynała ją nawet lubić.
- Pożyczysz mi swoich dżinsów na wieczór?-
- Wyjmij je sobie z torby. Pędzę kochani, bo lato takie piękne- Zamykała drzwi.
Chciała na spokojnie pospacerować po mieście, odwiedzić
Centra Handlowe. Niby nic wielkiego, ale chciała tego dzisiaj. Podróż trwała jedynie trzydzieści minut. To było aż, lub tylko.
Nie marnowała czasu. Zatykała uszy słuchawkami, aby posłuchać radia BBC. To była najlepsza lekcja angielskiej wymowy.
Pod ręką miała zawsze karteczki, notowała zachłannie.
Chciała wiedzieć jak najwięcej. Traktowała to jako przepustkę do nowego życia. Wolno mijała ludzi, przykładała plastyk do bramki, odwzajemniała uśmiech nieznajomego mężczyzny.
Książki, czuła głód druku. W plecaku spoczywały te spod pióra Kapuścińskiego. Te tutaj wcale nie należały do najdroższych. Ludzie metro traktowali, jak czytelnię. Wszyscy chowali twarze w książkach od przedszkolaków po starców. Uwielbiała ten widok. Siedziała w maleńkiej kawiarni. Flegmatycznie podążała za ludźmi. Aromat kawy odrywał ją od rzeczywistości. Odgłos nadchodzącej wiadomości nie współgrał ze spokojem, w którym się zatapiała:
„ Tęsknię za Tobą. To już dwadzieścia lat tej miłości.
Długo jeszcze?”-
Też mu się przypomniało. A sądziła, że to ona samotna jest.
Musi mieć strasznego doła, skoro próbuje jej wmówić jakąś romantyczną miłość – uciekinier od rzeczywistości.
Gracek, największy świr, niepoukładany, szukający guza wśród ścieżek nie dla niego przeznaczonych. Widziała zdjęcia jego rodziny, na którymś z portali społecznościowych.
Czyżby szukał potwierdzenia, że kiedyś był kochany?
Nawet nie wie, czy wtedy byli szczęśliwi. Żyli chwilą.
To chyba było piękne.
Przed wylotem do Londynu, nabazgrał w telefonie, jakieś wyznanie. Nie brała tego na poważnie. Zresztą trudno go było poważnie traktować. Scenariusz na życie nie poszedł po prostej.
Żona – marzył, że będzie inaczej. Dobrze, że od marzeń vatu nie pobierają, bo wszyscy bylibyśmy bankrutami…
Nie miała głowy do namiętności. Nie w tym momencie ...
Chociaż chętnie oddawała się chwili. Za każdym razem, gdy pisał, zabierał ją w inny świat… Zapewniał jej oryginalną odskocznię
od tego pospolitego burdelu rodem z piekła.
Chyba tego potrzebowała. Weszła do gry…
Nie była to planszówka, a raczej kosmiczna bomba z petardami. Póki tkwił wirtualnym świecie czuła się bezpieczna.
Niczego więcej nie potrzebowała.

Komentarze

  1. Ten tekst nadawałby się pod krytykę, nie tyle, co do treści ile formy, ale nie chcę Ci psuć nastroju.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj nic nie jest w stanie zepsuć mi nastroju😂😁😂.
    O co chodzi z tą formą Asmodeusz!!!👹👹👹👹

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja coś mówię to tak jest Asmodeusz :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinienem jeszcze zapytać, czy pozostaniemy blogowymi znajomymi, ale to pewnie byłoby przegięcie :D
    Do rzeczy:

    Przypomniał mi się film „Powiększenie” Antonioniego (w końcu nie byle kto) z 1966 roku (w Polsce później). Ciebie pewnie na świecie nie było ;) Oglądałem z wypiekami na twarzy, bo tam były odważne sceny seksu. Ale ja nie o tym. Była tam też wymowna scena: Gra zespół i gitarzyście psuje się gitara. Rozbija ją na części i rzuca nimi na widownię. Fani mają się o te części pozabijać. Jeden z nich wybiega ze zdobyczą na ulicę. Chyba był na haju, bo od razu wyrzucił ten fragment instrumentu. Ludzie mijają go obojętnie, bo dla nich był to nic nieznaczącą część instrumentu z pękniętymi strunami...
    Z zupełnie innej beczki. Dostałem książkę, zbiór krótkich, kilkustronicowych opowiadań. Zrecenzowałem i recenzję opublikowałem na dość poczytnym portalu. Autor był mi wdzięczny i po kilku latach otrzymuję kolejną książkę. Ta jest zbiorem refleksji, nie dłuższych niż dwa, trzy akapity. Ten sam autor, ten sam styl, ale te refleksje mnie już kompletnie nie wciągają, są niezrozumiałe, wyrwane z kontekstu, gdyż nie wiedzieć do czego je odnieść.
    Nie bez kozery te opisy. Pasują do Twej notki, choć Ty przynajmniej próbujesz jakieś puenty, mającej coś wytłumaczyć (słuszność decyzji wyjazdu?). Tyle, ze to nie do końca jasne, bo jest ten Gracek, którego niby kochałaś, ale pewnie nie, skoro był tylko epizodem mającym coś przykryć (tęsknotę za prawdziwą miłością?). Materiał jeśli nie na nowelę, to przynajmniej na dłuższe opowiadanie. A Ty dałaś czytelnikom fragment wyrwany z kontekstu, kawałek gryfu z resztkami strun...

    Niemniej zaznaczam, mnie nic do tego, jakiej formy używasz, i tak będziesz pisać jak sama uważasz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo Ty!!
    Przyznaję Asmodeusz, że takie osoby są jak Ty są potrzebne.
    Co do fragmentòw, kiedyś będą się zabijać o ten gryf👹a nie będzie im dane. Książek na blogu nikt nie czyta, ale cieszę się, że zaintrygował Cię mòj fragment. 😂😁bo dla takiej chały poświęciłeś tak dużo czas🍀😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz chały.

      Ja tylko zwracam uwagę na formę, która wydaje się być stanowczo za krótka. Bo jak się odnieść się do „odskocznię od tego pospolitego burdelu rodem z piekła”? Jeszcze trudniej ocenić, co się kryje pod pojęciem „jakąś romantyczną miłość”?

      Nie chciałbym Cię zniechęcać, bardzie byś próbowała.

      Usuń
  6. Hahaha jesteś mega. Widzę że uwielbiasz moją dramę. Czytasz precyzyjnie z nawrotami. Mam brzydki charakter pisma, ale poproszę ukochanego, żeby wyręczył mnie w stworzeniu autografu na Twoją wyłączność. Kolejną cegłę zadedykuję Tobie Asmodeusz😁😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady, ja się tylko kiedyś ćwiczyłem w pisaniu recenzji ;) Ale pewnie zauważyłaś, że dedykacje przyjmuję :D

      Usuń
  7. Oj wcale się nie dziwię. Zaczynam szykować coś " "szpecjal" 4 you 😂😘

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie twój tekst jest "oryginalną odskocznię
    od tego pospolitego burdelu rodem z piekła", jaki mamy wokół. Ale zgodzę się z Asmodeuszem, że zbyt szybko się skończył, zostawił jakiś niedosyt...

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, ale taki miałam zamiar. Nie chcę wszystkiego na blogu sprzedawane, bo kto wtedy po książkę sięgnie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ćwiczyłem się w recenzjach... Fragment wyrwany z kontekstu daje nadzieję, że kontekst całkiem całkiem będzie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja to mam szczęście do ludzi. Dziękuję Boja

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty