Funty


A FUNTY LEŻĄ NA WŁOCHATYM DYWANIE
WYSTARCZY SIĘ SCHYLIĆ, ABY JE PODNIEŚĆ
Co za rozpiździaj !!!– pomyślała Marlena. Frustracja zarzuciła sieć. Syf wydawał się jej trudny do ogarnięcia. Pomyślała, że w tej przestrzennej jadalni brakuje jednego, psiej kupy na włochatym dywanie i byłby standard burdelowy. Generalnie ciągle mogła dać nogę z tego miejsca.
Spoglądała na zwłoki Elisabeth rozłożone, ale ciągle nie rozkładające się, na ogromnym wypoczynku. Kobieta nie zwracała na nią uwagi. Spoglądała na drzwi. Ciągle mogła się ewakuować.
- Masz dobre referencje- Stwierdziła rzeczowo.
- Yes – Odpowiedziała, pragnąc potwierdzić, że się z nią zgadza. Ostatecznie Anna wiedziała co napisać. Sprzątała w ich domu od miesiąca, opiekowała się Sandrą i od czasu do czasu pichciła, wyręczając w tej czynności Łysego. Z głośnika przeogromnego telewizora, dochodziło głośne, basowe pokrzykiwania dziennikarza sportowego. Elisabeth wyraźnie miała tego dnia problem z koncentracją. Baśniowe referencje powoli traciły na wartości.
- Od czego zaczniesz?- Po dłuższym milczeniu skierowała w jej stronę pytanie.
Jak, od czego? – Pomyślała. Przydałoby się tutaj wezwać grupę wsparcia. Nawet żałowała, że nie posiada numeru telefonu, do żadnej z takich instytucji. Psycha jej siadała. Brud, tłuszcz i syf wyciekała z każdej szpary w kuchni.
- Zacznę od góry- Stwierdziła rezolutnie. Kobieta spojrzała w jej stronę.
- Podam ci odkurzacz- Odkurzacz, nigdy by nie przypuszczała, że przyjdzie jej tachać tak ogromny sprzęt. Nie mogła też przewidzieć, że wdepnie w jeszcze większy syf. Bagno wciągało.
Dywan w sypialni pokrywały funty. Było ich tak wiele, jakby spadły tutaj z londyńskim deszczem.
- Wypadły mi- Elizabeth wskazała na sporych rozmiarów słój, stojący u wezgłowia łoża małżeńskiego.
- Wczoraj wróciliśmy z narzeczonym z Wysp Kanaryjskich- To akurat było widoczne. Bagaże nadal nie rozpakowane spoczywały na łożu, na podłodze leżała bielizna męska z damską i mnóstwo koszul męskich. Patrzyła na wszystko i dopadała ją depresja. Jak ona się tutaj znalazła???
W pomieszczeniu panował półmrok i duchota. Zasunięte rolety ograniczały dostęp światła, do książęcego przybytku. Delikatnie jej uniosła. Okno nie wpuszczało zbyt wiele słońca. Ściana sąsiedniego domu, skutecznie to utrudniała. Bałagan kół w oczy.
Picasso byłby zachwycony - pomyślała.
- Czy dasz radę jeszcze dzisiaj uprasować wyprane i wysuszone rzeczy? –
No właśnie, czy ona wyjdzie stąd żywa? To było by właściwe zapytanie, a tak…
- Yes, yes...- Bąkała, co raz to ciszej….
Dlaczego nie wyjrzała przez okno, dlaczego nie krzyknęła do przechadzających się turystów:
- HELP!!-
- Jakby, co jestem na dole w salonie!!- Zamykała drzwi pozostawiając ją w tej ponurej norze.
Musi żyć, musi wytrwać i musi zarobić – motywowała własną osobę zbierając funty do słoika.
W gruncie rzeczy straciła kontrolę nad czasem. Łazienka gotowa, salon lśni, jeszcze to pieprzone prasowanie i zacznie schodzić na pierwsze piętro. Mijała druga godzina jej pracy.
Brat Elisabeth okazał się jej przeciwieństwem. Szybko przyszło, szybko poszło – pomyślała spoglądając na jego posprzątaną sypialnię, dwie łazienki i biuro. Była dumna. Właściwie, to zaczynała przypuszczać, iż da radę. Najgorsze czekało ją na dole. Sen o kuchennym syfie będzie ją pewnie długo prześladować w nocnych koszmarach. Gospodyni ciągle tkwiła na sofie. Głośno kibicowała tenisistce walczącej o palmie pierwszeństwa na ekranie. Olimpiada, wszyscy nią się tutaj fascynowali.
- Oglądasz tenis?- Zapytała, podając je wodę. Czuła się wykończona. Jeszcze łapała, ale za moment jej mózg obumrze i odda się procesowi totalnej degradacji.
Czy ona ogląda? Grzebała w pamięci… Kiedyś, w czasach liceum próbowała własnych sił na korcie. Dzisiaj nie była to jej pasja. Jeszcze trochę a sprzątanie przebije wszystkie jej pasje...
- Tak – Skłamała.
- Widzę że jesteś fanką tenisa, a Radwańską to znasz?- Znała odpowiedź.
- Radwańska??? - Patrzyła na nią, a niebieskie oczy robiły się wielkie, jak „pinpongi”.
Oczywiście, że nie znała. To było do przewidzenia. Anglicy znają swoich sportowców. Nie wychodzą poza ten kręg. Zresztą po co? Tak postrzegają patriotyzm…
Pot pchał się wszelkimi porami jej skóry. Miała dość własnego smrodu.
Byłaby najszczęśliwsza mogąc opuścić ten wypucowany przybytek.
Z ukosa spoglądała na Angielkę, odliczającą funty.
- Dzisiaj zapłacę ci za pięć godzin. Zrobiłaś kawał dobrej roboty. - Nie mogła się z tym nie zgodzić.
To była niewymierna harówa.
- Za dwa tygodnie postaraj się zmieścić w czterech godzinach. Proszę. -
Błagała o cud. Tak się jej wtedy wydawało. Wracała metrem . Mijała młodych ludzi. Wszyscy byli w szampańskich nastrojach. Smród własnego ciała odebrał jej ochotę na zabawę i śmiech.
Młodego Gruzina dostrzegła tuż przed wejściem. Siedział w kuckach. W dłoniach trzymał puszkę. Była po brzegi wypełniona funtami. Śpiewał, a robił to tak cudnie, że zatrzymała się na moment, przepychając się przez grupę angielskiej młodzieży. Gdy kończył śpiewać, pytali go o wszystko:
Skąd jest, gdzie mieszka, czy ma rodzeństwo? Odpowiadał chętnie poprawną angielszczyzną. Oni nadal wrzucali, jakby chcieli go zachęcić do jeszcze większej poprawności.
Gdyby tylko umiała śpiewać, nie pociłaby się tak nadmiernie… Jeśli otworzy usta i zaśpiewa, wszyscy stąd uciekną. Gruzin straci publikę, a ona nadzieję na zmianę profesji….
Londyn zaczynał się jej nawet podobać. Na wszystko potrzeba czasu –
pomyślała, oddalając się w kierunku własnego transportu.
Komórka wyświetlała jej nową wiadomość. Ewa, która załatwiła jej kiepskie zlecenie pytała o swoje pieniądze :„ Ile ci zapłaciła?”
Dlaczego nie napisałaś mi, że jest to praca raz na dwa tygodnie?”- postanowiła negocjować.
Przepraszam, ale też nie wiedziałam”
Dzisiaj zapłaciła mi za 5h”-
To przelej mi 30 funtów, tak jak się wcześniej umówiłyśmy”
Przeleję ci za dwa tygodnie, jak wszystko wypali”
Ok . to czekam”
Grafik stawał się ciemnym korytarzem, w którym ścigali się zleceniodawcy. Musi dać radę, musi...



Od tamtego pierwszego spotkania spotykała się z Elisabeth w co drugą środę. Graniczące z Kensington, Chelsea okazała się interesującą dzielnicą skupiającą w jednym punkcie sporą ilość muzeów i galerii sztuki. Spacerując wąskimi ulicami odwiedzała pobliskie butiki. W taki sposób trafiła do sklepu Stelli McCartney. Początkowo nie była tego świadoma. Ceny bluzek wydawały się jej kosmiczne. Olśniło ją przy wejściu. Nieduża informacja na drzwiach jasno określała właścicielkę kolekcji. Londyn zaczynał się jej nawet podobać. Wszyscy tutaj żyli dla pracy. Zastanawiała się czy mają czas, aby zwolnić. Z każdym kolejnym dniem dochodziła do wniosku, iż jej życie coraz bardziej przypomina zatłoczone metro, w którym każdy pędził w inną stronę.

Komentarze

  1. W pięć godzin wysprzątała całą zasyfioną chałupę? Chyba się jej oświadczę!

    OdpowiedzUsuń
  2. A pierścionek ma???
    A klęczeć potrafi???
    Przygotuje Tobie referencje😂😁😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę uwierzyć, że trzeba płacić pośredniczce. Są instytucje pomagające Polakom w znalezieniu satysfakcjonującej pracy.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te instytucje Ultra zdzierają i żerują na ludzkiej naiwności. Wszędzie trzeba kręcić głową, żeby noża w nerkach nie poczuć

      Usuń
  4. Znów będzie krytycznie ;)
    Przeczytaj swój tekst za kilka dni, kiedy z Twojej głowy wyparuje to, co chciałaś opisać. Po pierwsze, pogubisz się w tym, która z bohaterek, co mówi, bo to nie jest do końca jasne. Po drugie, ten wstęp ze zwłokami? Nie wiadomo czy to przenośnia, czy prawdziwość. Horror, który przeradza się w codzienność, a chyba powinno być odwrotnie, takie przynajmniej są reguły suspensu. Po trzecie, przemyśl znaki przystankowe, gdyż nie zawsze są trafione. I po co to powtórzenie „Londyn zaczął się jej nawet podobać”? Znów mi się nasuwa refleksja, że ten tekst powinien być dłuższy (rozbudowany) bez dodawania nowych faktów.
    Niemniej próbuj i mam nadzieję, że o te uwag się nie obrazisz.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo Ci dziękuję Asmodeusz za trafne spostrzeżenia. Zobaczę co się da zrobić. W książce jest kilka źródeł narracyjnych i są rozdzielone. Z tym akurat daje radę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że to opowiadanie z pobytu w Anglii. Nie wiem jeszcze, czy własne doświadczenia opisane, czy też historie zasłyszane ? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To skromny fragment z książki, ktorą piszę. Tak po krótce to życie sprzątaczki na obczyźnie i wpływ jaki wywierają ludzie, którzy stanęli na jej drodze. Doświadczenia zmieniają człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa jestem, czy w jakimś stopniu jest to twoja historia? Mnie się podoba wartka narracja. Dobry redaktor potem pomoże wygładzić niedoskonałości, które wyliczył Asmodeusz:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko w pewnym...Jestem obserwatorką, a Londyn pozwolił mi przeżyć przygodę...
    Dziękuję Iwonka, za ciepłe słowa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty