NA SZCZYCIE...
Było, co raz lepiej. Jej śpiczaste sutki działały na niego tak
pobudzająco. Sex stawał się ich codziennością. Wolał tego nie
zmieniać. Tak powinno pozostać. Kręciła go taka pewna siebie,
siedząca na nim okrakiem. Była niesamowita. Całkiem niedawno był
w stanie zapomnieć o cielesnej przyjemności. Zegar w jego komórce
wskazywał mijającą dziesiątą. Anna mruczała niczym kotka,
zaciskając jego męskość. Był taki podniecony… Nie chciał
przerywać tej chwili…
- Będzie już tak zawsze Anna, nawet lepiej- Zamruczał zadowolony.
- Już ty Łysy lepiej nie obiecuj. Nie mam zamiaru się rozczarować-
Nie przestając go dziko ujeżdżać mruczała w uniesieniu. Nie
przeszkadzał jej. Uwielbiał na nią patrzyć. Dawno nie miał
takiej okazji. Była naprawdę piękna… Czuł narastające
podniecenie… Nie chciał kończyć…
Anna od jakiegoś czasu blokowała wannę. Spoglądał z ukrycia na
ciągle śpiącą księżniczkę. Wyglądało na to, że wszystko
wracało do normy. Najważniejsze - Anna wracała do stanu
używalności. Stawali się nierozłączni. Marlena znalazła pracę.
Powinien rozpocząć poszukiwanie dla niej nowego pokoju. Nic nie
wskazywało na najmniejszą porażkę…Takie przynajmniej odnosił
wrażenie stojąc w drzwiach pokoju, swojej ukochanej córki. Czuł
się wreszcie silny.
Wierzył, że wkrótce wygra sprawę w sądzie i odzyska
zainwestowane pieniądze.
- Łysy ogłuchłeś do reszty ??? – W drzwiach ukazała się głowa
Anny.
- A ty coś słyszysz??? – Patrzył na nią zdziwiony, wybałuszając
oczy. Wyglądał niczym przydepnięta żaba.
- Ktoś dobija się do drzwi i to od dłuższego czasu. Myślałam,
że jesteś na dole-
Nie możliwe, aby znowu przestał słyszeć...Wszedł do pokoju.
Powinien wrzucić na tyłek spodnie, zanim sprawdzi, kto przyszedł
do nich tak wcześnie z wizytą.
Dopiero teraz zauważył. Komórka ciągle wibrowała. Wyciszył ją
z uwagi na śpiącą córkę.
Jedenaście nieodebranych połączeń od Marleny???? Patrzył na
zasmarkaną i chlipiącą postać, która jeszcze wczoraj i
przedwczoraj tryskała optymizmem. Niech już wejdzie do środka, a
nie ciągle chlipie. Podświadomie nienawidził ryczących kobiet…
Ludzie nie płaczą tak bez powodu.
Chociaż ? Marlena była kobietą … Nie musiała mieć powodu. Nie
pytał. Czekał, aż sama się otworzy.
Oby to nie był gwałt, nie nadawał się na terapeutę. Może
zgubiła pieniądze?
Jego tors obklejały słone łzy zmieszane z resztką gili,
zwisających z nosa Marleny.
Podawał jej chusteczkę. Chciał, aby wreszcie przestała płakać.
- No już, nie ducz. Powiedz wreszcie, co się stało. Wyglądasz
tragicznie-
- Ty … też nie… należysz do najprzystojniejszych – Chlipała.
Pozwolił się jej wypłakać.
Czekał, pełen wiary, iż za moment okaże się, iż właśnie
dostała okres.
Niby sprawne, ale nie bardzo wiadomo, o co biega. Ja chyba nie potrafię czytać powieści w kawałkach i teraz rozumiem, dlaczego nie przepadam za telewizyjnymi serialami ;)
OdpowiedzUsuńW tej powieści jest kilku narratorów. Każdy inaczej postrzega świat. Rozumie Cię doskonale. Trudno jest oceniać skrawki. To na smaczek. Tak jak pięćdziesiątka do śledzia- na zaostrzenie apetytu 😀
OdpowiedzUsuńW nawiązaniu do poprzedniej odpowiedzi na komentarz - apetyt mam zaostrzony:)
OdpowiedzUsuń